
Mateusz Gamrot nie kryje, że nie ma ochoty więcej razy walczyć w Abu Zabi, gdzie przegrał swoją ostatnią walkę w UFC.
Podczas gali UFC 280 Mateusz Gamrot zmierzył się z Beneilem Dariushem i przegrał z nim na punkty. Do boju doszło w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Również tam Mateusz debiutował w UFC i przegrał walkę z Guramem Kutateladze. W rozmowie z Arturem Mazurem dla serwisu WP SportoweFakty Mateusz przyznał, że nie chce więcej bić się w miejscu, w tórym zanotował dwie porażki.
– Nie jestem przesądny. W czarnego kota nie wierzę, ale byłem dwa razy, dwa razy w październiku i dwa razy przegrałem w Abu Zabi – wyjaśnił Gamrot. – Tutaj już chyba nie ma przypadku. Jest cała inna masa pięknych miejsc na świecie, gdzie mogę jeździć, podróżować, walczyć i wygrywać.
Żartując sobie z całej sytuacji Mateusz przywołał również kwestię cen w Abu Zabi.
– Po drugie, jest bardzo drogo. Zrobiliśmy z Łukaszem Rajewskim pranie w hotelu i kosztowało nas to 700 złotych za dwie siatki koszulek. Myślę, że to nie dla mnie. To już oczywiście mocno humorystycznie, ale myślę, że najważniejszym czynnikiem są te dwie przegrane.
Mateusz zapowiedział, że do końca tego roku chce nieco odpocząć od mocnych przygotowań, a potem będzie się zastanawiał nad kolejną walką. W roku 2023 chciałby stoczyć dwa pojedynki i wrócić na prostą po ostatniej przegranej.
Polak zajmuje aktualnie ósme miejsce w rankingu najlepszych zawodników wagi lekkiej UFC. W przedostatnim boju Gamerot zmierzył się z Armanem Tsarukyanem i po efektownym pojedynku pokonał go na punkty. Zawodnicy zostali nagrodzeni bonusem w wysokości 50 tysięcy dolarów za najlepsze starcie wieczoru.
0 komentarzy